BLOG

29 kwietnia 2013

VINTAGE jacket




Z pewnością większość z nas wie, że styl vintage przywędrował do nas z Zachodu (a dokładnie z Ameryki  jak wszystko zresztą, począwszy od fast food'ów – fuuu!). 

Początkami sięga XIX w. Polega na noszeniu ciuchów z poprzednich epok – rzeczy, które mają co najmniej 20 lat  oraz łączeniu stylów pochodzących z różnych czasów.

Dla mnie jednak ta definicja jest zdecydowanie zbyt krótka i 'sucha'! Styl vintage to rzeczy, na których został odbity ślad czasu, historii, od których bije prawdziwość!
Każda z nich coś w sobie skrywa i można to odczytać po widocznych śladach na niej lub też 'z jej środka'. Po takie rzeczy najczęściej udaję się na targi staroci tzw. pchli targ lub do specyficznych second handów – tak było tym razem! 

Dla mnie rzeczy nowe, pochodzące z sieciówki z aktualnej kolekcji, którą powszechnie nazywa się vintage – wcale takie nie są! Jest to nadużycie ze strony tych sklepów! Rzeczy te mogą być stylizowane na vintage, ale nie są one oryginalne!

Dla mnie vintage to zapach strychu, starych fotografii i antyków! To także styl bycia – chęć wyróżniania się, potrzeba bycia oryginalnym, posiadania czegoś czego nie ma nikt inny – kreowania własnego stylu!  

Vintage to przede wszystkim wspomnienia, które dzięki nam mogą się odrodzić, a rzeczy mieć swoje drugie życie! Za każdym razem kiedy pokazuję mamie lub cioci rzeczy vintage, jakie udało mi się wyhaczyć w SH, to całym potokiem zaczynają spływać wspomnienia i historie… 

Jak my byłyśmy młode to też nosiłyśmy takie 
kwieciste żakiety, wzorzaste legginsy i rurki, 
ale wtedy można było kupić je tylko w Pewex’ie… 

Zawsze kończy się to wieczorem wspomnień przy jakimś dobrym trunku.

Jeżeli chodzi o modę to do nas jeszcze styl i moda vintage nie dotarła we właściwej formie. Mianowicie sklepy vintage to nie byle jakie tam ciucholandy, gdzie między stosem 'szmat' znajdziesz tylko kilka perełek! To idea stylowych butików, w których bardziej liczy się jakość, marka i styl, w których ciuchy są jak dobre wino  im starsze tym cenniejsze! 

Nasze polskie second handy na razie dalekie są jeszcze od tej idei, ale mam nadzieję, że już niebawem będzie więcej takich miejsc! Ostatnio przeczytałam w jednym z artykułów, że inicjatorami takich miejsc są najczęściej młodzi ludzie, którzy będąc za granicą zainspirowali się ideą vintage i przenieśli pomysł na rodzimy grunt. Także kto to wie z jakim pomysłem ja wrócę z Brukseli! Może przekonasz się niebawem! 

* * *

In general opinion people think that vintage stuff means old, used things – just like this! Mostly they prefer buying 'vintage stuff'' in big brands (shops) from the new collection. But that clothes are only imitation of vintage things – they aren’t the original! The original vintage stuff should have minimum 20 years and should come from previous age!

Idea of a vintage shop is not so popular now. But more and more people want to wear unique stuff, which have only they! They wanna be original! Sometimes you can find such vintage stuff in normal second hand, but the idea of a vintage store is more deeply! It is coming from West and put more attention to quality, brand and style of clothes than price.  More and more young people are motivated (they are more courageous and globetrotter!) to open that kind of store, because in the future it will become really popular everywhere!

Who knows what idea I will have! Maybe really see you will see!









vintage jacket second hand / jeans shirt Pull&Bear / mini skirt H&M / bag second hand / wedges Pirmark 
stockings no name / watch GENEVA 

photos by Weronika



27 kwietnia 2013

Syndrom przemęczonego studenta





Czym może być przemęczony student? Na pewno pisaniem magisterki, sesją, ilością tekstów do przeczytania i przygotowania na zajęcia, ilością godzin spędzonych nad notatkami, na uczelni, w bibliotece (nie daj Boże!)… Buhahaha a tak serio najczęściej zmęczeni jesteśmy, bo po prostu za dużo śpimy, jemy instant żarcie, mamy za dużo wolnego czasu i źle go organizujemy, co w rezultacie nas rozleniwia, demotywuje i po prostu nic nam się nie chce. Ot co!

A wiecie czym najbardziej jesteśmy zmęczeni? IMPREZOWANIEM!!! Tak – właśnie tak i wcale nie chodzi mi o zmęczenie fizyczne! Mentalnie jesteśmy zmęczeni tym, że ciągle jesteśmy na tym samym etapie życia – imprezownia przez 5 lat – WTF? Zdajemy sobie z tego sprawę po 5 latach. Ba! Niektórzy nawet w ciągu tych 5 lat potrafią się cofnąć o miliony galaktyk wstecz. Jedni wcześniej, inni później zaczynają cierpieć na syndrom przemęczonego studenta.

Czym się on objawia? Najczęściej frustracją i niezadowoleniem ze swojego obecnego życia. Uważamy, że do niczego się nie nadajemy, nie osiągnęliśmy nic, nie mamy celu w życiu, pomysłu na siebie, kasy, poważnego związku, pracy – ogólnie life sucks!

Wtedy najłatwiej nam albo usiąść i zacząć jeszcze bardziej narzekać i truć dupę innym, albo przeleżeć problem – bo mi się tak strasznie nic chce – lub też ponownie rzucić się w imprezowy wir zapomnienia.

Tak jak na kaca najlepsza jest praca, tak na syndrom przemęczonego studenta najlepsze są zmiany! 

Zmień miasto, otoczenie, uczelnę, towarzystwo, zacznij rozwijać zainteresowania, zrób to o czym zawsze marzyłeś, napisz w końcu porządne CV i zacznij szukać tej wymarzonej pracy!  Zmień status swojego związku, zrób coś szalonego, postaw na siebie, wyjdź z cienia ze swoimi pomysłami – po prostu rusz do przodu!

Syndrom przemęczonego studenta jeżeli jest w porę wykryty i przejdzie się pomyślnie terapię szokową (uświadomienie sobie stanu swojej beznadziejności!) staje się przejściem do nowego etapu życia, w którym nie bawią nas już pijackie melanże, a zaczynają bawić bardziej kreatywne eventy, spotkania w gronie dobrych znajomych czy tematyczne party.  

Syndrom przemęczonego studenta dla jednych jest kopem motywacyjnym od życia dla innych gwoździem do trumny życia.

Tak jak każdego, mnie także dopadł syndrom przemęczonego studenta, w porę wykryty. Aktualnie zajawiona jestem bardziej kreatywnymi formami rozrywki – eventami z klimatem. Na dzisiejszy sobotni wieczór wybrałam dość nietypową, cykliczną imprezę – znaną w Brukseli jako jedną z najlepszych, która odbywa się tylko raz w miesiącu – ANTITAPAS – nic wam to nie mówi? Mi na razie jeszcze też nie…




26 kwietnia 2013

maxi skirt








leather jacket second hand / sweater H&M / skirt second hand / ballerinas no name / bracelet no name / clips second hand


Co autor miał na myśli… radość, beztroskę, wolność, niewinność, pełnie życia, świeży powiew – dokładnie to! Postawiłam sobie za zadanie pokazać tobie za pomocą zdjęć wszystkie uczucia jakie grają we mnie i wypełniają mnie po kokardy! Właśnie tak wygląda moje życie  wypełnione radością i niespodzianką, jaką przynosi mi każdy dzień. Wolnością czasu – bo tutaj nikt mi go nie liczy, to ja jestem swoim zegarkiem i biczem czasu – decyduję o tym kiedy, co i z kim. Niewinność, bo to moja jedna z wielu twarzy. Pełnia życia, bo właśnie jestem w swoim najwspanialszym okresie życia, bo mogę czerpać z niego co chcę, być gdzie chcę i rozkoszować się każdym momentem (na koszt UE!). Powiew świeżości, bo w końcu nadeszła wiosna! I już nie muszę jej szukać w Barcelonie, bo do Brukseli także dotarła.

Wyznaję zasadę, że każdy jest kowalem swojego losu, a jak sobie pościelę tak się wyśpię – dlatego ja ścielę sobie jak najgrubiej i kupuję jak najdroższe pościele i najlepsze tkaniny, by moje życie było niezwykłe, pełne przygód i niezapomniane – bo mam je tylko jedno!

* * *

What you can see on this photos… happiness, easiness, freedom, innocent, full of power, breath of life, breath of fresh – indeed! That’s my life look. Full of happiness and suprises, which are coming each day. Freedom of time, because I’m the queen of my watch and time, nobody count me it, I decide when, where and with who. Innocent, because this is one of my faces. Full of power – right now I’m in the best part of my life, I can do what I want, be where I want and enjoy each moment. Breath of fresh, because finally the spring came also in Brussels.

I live by the rule that you are the architect of your own fortune and as you make your bed so you will be asleep – so I invest so much in my bed, to have a good and extraordinary life!


25 kwietnia 2013

Co z tymi pasjami dziewczyny?





Lubię chodzić na zakupy, do kina, oglądać filmy, seriale, słuchać muzyki, spacerować, uprawiać sport, czytać książki ble ble ble… 

Jak często to wypowiadałyście, wstawiałyście takie suche frazesy w CV lub słyszałyście z ust innych kobiet – to nie są pasje dziewczyny! To nawet nie są zainteresowania. Wręcz przeciwnie to świadczy tylko o waszej przeciętności – a to co przeciętne nie jest atrakcyjne ani ciekawe. 

Lubię oglądać filmy, słuchać muzyki… – to brzmi jak odpowiedź na pytanie co lubisz robić w wolnym czasie. Zwróć uwagę, że w samym sposobie wypowiadania tego nie słychać ani iskierki zajawienia tym o czy mówisz. A pasja to przyjemność wykonywania jej, to coś, co jest w stanie pochłonąć cię całą na wiele godzin, coś o czym na samą myśl masz błyszczące oczy i uśmiech na twarzy, co sprawia, że czujesz się lepiej – spełniona, niezależna, a przede wszystkim silna. A ta wewnętrzna siła uzewnętrznia się i stajesz się od razu atrakcyjniejsza jako kobieta oraz potencjalna partnerka. Tak właśnie to działa dziewczyny. 


Chyba nie chcecie być takim zwyklakiem, który całe życie egzystuje z dnia na dzień bez SWOICH pasji?! 


Możecie też wybrać łatwiejszą opcję i dzielić pasję waszego partnera – on ma pasję, nawet nie jedną, a wiele, wciągnie was w jedną, a wy będziecie jak ślepe osiołki podążać. Taka pasja nigdy nie przyniesie ci satysfakcji i samorealizacji w dłuższej perspektywie. A wiesz dlaczego? Bo od początku nie będziesz czuła w tym siebie i będziesz sobie ciągle zadawała pytanie czy to moja/jego/nasza pasja?? Owszem możecie dzielić pasje z partnerem – to wpływa bardzo pozytywnie na relacje damsko-męskie i będziecie mieć zawsze o czym pogadać, nawet jeżeli wszystkie inne tematy się już wyczerpią. Ale musisz mieć coś co będzie tylko twoje, przy czym możesz odpocząć (chociażby właśnie od niego) i co będzie twoją odskocznią od rzeczywistości, pracy, domu...

Bo jak pokazują statystyki – ja to nazywam życiem – dziewczyny bez pasji prędzej czy później są zostawiane przez facetów – przestają być dla nich ciekawe lub nawet zaczynają być przeciętne – smutne ale prawdziwe. Mało tego my same stajemy się bardziej zrzędliwe, bo jesteśmy sfrustrowane życiem i nie mamy gdzie tego odreagować. Najczęściej wtedy robimy to na naszych najbliższych, co też może skończyć się rozpadem lub rozłamem w relacjach z nimi.

Ale drogie dziewczyny postawmy się po drugiej stronie. Same najczęściej wymagamy od facetów, żeby nam imponowali wyglądem, gabarytami, zainteresowaniami, wiedzą, umiejętnościami – uwielbiamy to! Facet, nawet najprzystojniejszy na świecie, który oprócz tego nie ma nic do zaoferowania prędzej czy później, a raczej prędzej przestanie być dla nas atrakcyjny. To działa w dwie strony – tak samo jak my chcemy, żeby nasz facet był naj we wszystkim i ciągle nam imponował – tak samo oni oczekują od nas, żebyśmy były kreatywne, zaskakujące, nieprzewidywalne – a takie właśnie jesteśmy, kiedy czujemy się szczęśliwe, spełnione i pewne siebie, co osiągamy dzięki naszym pasjom, w których możemy się realizować, rozwijać i które dodają nam pewności siebie.

A pasję możesz znaleźć we wszystkim i wszędzie – tylko zacznij poszukiwania, zacznij próbować różnych rzeczy, a nie siedź i wmawiaj sobie, że nie mam pasji, jestem beznadziejna, moje życie jest beznadziejne itd. – NAJGORZEJ!

24 kwietnia 2013

ripped jeans








\







jacket second hand / T-shirt PUMA / ripped jeans (DIM) / bag Bershka / shoes Nike/high heels second hand/wedges Primark
clips no name / watch GENEVA



Mam nadzieję, że nikt nigdy nie zarzuci mi, że jestem nuda, tandetna i przewidywalna. Bo to oznaczałoby jedno – że ten ktoś w ogóle mnie nie zna lub też, że nigdy nie mieszkał ze mną! I nie wmawiam Ci teraz, że jestem mega kreatywna i ogólnie super, bo zrobiłam kilka dziur w spodniach – niektórzy powiedzą – też mi tam kreatywność i wyczyn… Ale mogę Cię zapewnić, że moja pasja do mody i determinacja w działaniu nie zna granic i czasem może się okazać doznaniem ekstremalnym dla osób przebywających w moim  otoczeniu...
I tym razem nie obyło się bez poświęcenia jednostki – osoby niezaangażowanej i cierpiącej do 2 w nocy z powodu jakże dręczącego i niepozwalającego spać dźwięku dartych spodni. Ci z Was, którzy mieszkali w komunie studenckiej pewno wiedzą o co chodzi – jak nie raz współlokatorka/współlokator nie dawał spać i myśleliście, żeby uciszyć go na zawsze. Moją ofiarą padła HIEN – moja wietnamska współlokatorka, która przez swoją jakże twórczą koleżankę musiała wczoraj pójść spać już o 19:00, by odespać poniedziałkową nockę. Czy ze mną może być nudno? Czy ja jestem przewidywalna? Na to pytanie HIEN(gdyby umiała mówić po polsku) z pewnością odpowiedziałaby, że NIE – bo w jej oczach było widać straszliwe przerażenie, gdy przebudziła się o 2 w nocy i zobaczyła mnie – z  zaciętym wyrazem twarzy i szczękościskiem drącą spodnie….

***

I hope that I will never heard that I’m boring, trashy or predictable. Otherwise, it would mean that someone don’t know me or didn’t live with me. I’m not telling you that I creative and super, because I ripped my jeans – some can say that – nothing special… But I can tell you for sure that my passion to fashion is unpredictable and doesn't know the bounds. Sometimes can be really extreme sensation… Like last time for my Vietnamese roommate, who because of her creative roommate (me!) yesterday went sleep at 19 o’clock, to sleep off the night from Monday. Can be boring with me? Can I be predictable? HIEN for sure can tell you – NO –  because in her eyes the horror was visible, when she awaked up at 2 in the morning and saw me when I was ripping my jeans with verve and teeth clenching…

22 kwietnia 2013

When I met the green










jacket MEXX / trousers H&M / blouse second hand / bag HUGO BOSS / ballerinas no name / maroccan bracelet souvenifrom Granada/ watch GENEVA


Zielony nigdy nie był moim mocnym kolorem, co więcej nigdy nawet nie miałam sporo rzeczy w tym kolorze. Jak już raz zdecydowałam się na zieloną mini spódniczkę (które uwielbiam!) to oddałam ją siostrze. Także moja historia z zielonym jest krótka. Aaa! Pamiętam jeszcze jedno spotkanie z nim – kiedy koleżanka zasugerowała mi, że z podkreślonym okiem na zielono będzie mi do twarzy – dałam się skusić, efekt jednak nie powalił mnie na kolana, wręcz przeciwnie po powrocie do domu zaraz je zmyłam.

Jednak zielony nie dał za wygraną i kilka dni temu spotkaliśmy się raz jeszcze – sam wpadł mi w ręce w postaci spodni 7/8 z H&M. Ojjj długo trwały te zakupy i negocjacje rozgrywające się w mojej głowie, ostatecznie cena zadecydowała i wzięłam je, a po drodze zobaczyłam jeszcze bluzeczkę, która jest połączeniem eleganckiej siateczki z wyszytym wzorkiem na dole w kolorze beżowym z podszewką w postaci koszulki moro - w stonowanym odcieniu zielonego. A efekt widzicie same...

Chyba powinna się przeprosić z zielonym? Tym bardziej, że moje rude włosy odżyły przy nim. Myślę, że często problem dla nas stanowi wybór właściwego odcienia koloru. Przy wyborze warto uwzględnić kolor naszych włosów i skóry. Do mnie zdecydowanie pasuje dojrzała zieleń, kolory głębokie lub bardzo jasne przechodzące w szarość lub beż. Żadna trawiasta zieleń ani mniej lub bardziej intensywne jej odcienie czy pastele, morski, szmaragdowy też odpadają, bo to nie moja bajka.

A może to jest tak jak mama zawsze mówi, że ładnemu we wszystkim ładnie!

A jaki odcień zielonego pasuje do Ciebie? Sprawdź to.

* * *
For long long time green wasn’t my favorite color, what is more I’ve never had too much of it in the closet. Once I bought green mini skirt but then I gave it to my sister. So my story with green is really short. Other time my friend suggested me to highlighted my eyes in green, because it will suit to my eyes and hair – I didn't like it and after I came home I cleaned it.
And now I met him a few days ago, as a 7/8 trousers by H&M. It was long shopping and even longer fight with myself, but the price decided and I took it. What is more just after I bought a t-shirt in moro pattern with the beige mesh on it – then I couldn't believe what I did. And the effect of the story you saw above.

What do you think? I should put up with the green?? The main issue is that everyone should choose the right shade of color to match it with your skin and hair color. For me the best choice was really deeply and mature green and really bright green which goes to grey or beige. Never grass green or pastel green!!!

Or maybe it's true what mum said that pretty person looks pretty in everything!

And what shade of green suits you? Check it out.

21 kwietnia 2013

New inspiration - HEALTHY SUNDAY











red trousers H&M /  sweater H&M / necklace SIX / earrings DIVA / watch GENEVA /
bracelet second hand / ring no name




Małe zmiany w nawykach żywieniowych, a jaką wielką radość i rozkosz wywołały dla mojego podniebienia.

bananowo-truskawkowo-ananasowe szaleństwo


Takim koktajlem mogłabym być budzona codziennie  nawet o 6 rano. Ale mój zdrowy rozsądek podpowiada mi, że co za dużo to w biodra idzie (a tego nie chcemy!). Także jutro powrót do dużej porcji porannej kawy z mlekiem i tostami.

Koktajl przemegaaaprzyszny (thanks Kitti!) i tylko z odrobiną cukru waniliowego, co do mnie niepodobne totalnie!
Lepsze owoce jadam tylko w Barcelonie tzw. słoneczne palemki  i podawane są w jakże oryginalny sposób 



Co więcej na plus to znalazłam dziś dwie nowe inspiracje, o których dowiecie się już niebawem. I powiem tylko, że pomysł na siebie, na zmiany stylu życia, przyzwyczajeń i outfitu można znaleźć wszędzie. Mnie dzisiaj zainspirowało moro awokado (po lewej), a dokładniej słowo moro i odcienie zieleni, które staną się przewodnim motywem mojej jutrzejszej stylizacji. Post już w przygotowaniach…




A co Ty dziś zrobiłeś/aś dla swojego zdrowego samopoczucia?

***

Today I changed my bad habits with eating and did healthy Sunday. The effect was that the most pleased was my palate, which suffered a pleasure because of banana- strawberry-pineapple cocktail – I love it (thanks Kitti!).

I can drink it each day even at 6 o’clock. But I well known that if something is too much it goes to the hips (which for sure I don't wanna!). Better stuff I ate only in Barcelona, which was served like a sunny palm.

Going to market with fruit, doing a cocktail helped me find new inspirations, which you will see soon. And I can tell you that each day and everywhere you can find your inspirations for changing bad habits, your style, your life and outfits. Today I was inspired by the avocado (on the left) in camo and all colors of green, which you can see tomorrow in my new stylization. The post in the preparation…

What did you do for your healthy mood??

20 kwietnia 2013

Your pattern




Pepitka, panterka, paski, boho, figury geometryczne, wzory skandynawskie… w oczach się już mieni – co wybrać?? Jaki wzór? Jaki kolor? Jaka długość?





Zagorzała fanka legginów radzi: wybierz takie, w których będziesz czuła się najlepiej! Przede wszystkim dopasuj je do swojego stylu, nie podążaj ślepo za trendami – bo wtedy zawsze będziesz tylko naśladowczynią, a nie kreatorką własnego stylu. Niech współgrają z twoją figurą, wzrostem, długością nóg i objętością ud, kształtem pupy, kolorami jakie lubisz i nosisz najczęściej, no i ceną jaką jesteś w stanie za nie zapłacić.

Niełatwe to zadanie – wiem, bo wczoraj sama się z nim zmierzyłam i efekt jest taki, że zamiast z legginami wróciłam do domu z nową biżuterią i marynarką!

Mam swoje '4 złote zasady', o których warto pamiętać przy wyborze legginsów:
  1. Im mniejsza i bardziej płaska pupa tym bardziej wzorzasto może być na niej – optycznie uwypukli ją i nada kształtu.
  2. Im dłuższe nogi tym motyw zwierzęcy bardziej im sprzyja.
  3. Im szersze uda tym bardziej stawiamy na jednokolorowe leginsy, najlepiej klasycznie – czarne – optycznie wyszczuplające nasze nogi.
  4. Im krótsze nogi tym dłuższe legginsy i obcas.






W tym sezonie stawiam na klasykę, czyli swoje poszukiwania nowej pary legginsów zawężam tylko do dwóch kolorów: czerni i bieli. Tym sposobem zrodziło się w mojej głowie pytanie – kobieta o jakiej figurze może nosić najmodniejszy wzór tego sezony, czyli legginsy w biało-czarne pionowe pasy?? To właśnie starałam się wczoraj sprawdzić...

Zajrzałam do znanej sieciówki H&M i przymierzyłam ich propozycje. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to materiał z jakiego zostały wykonane – bawełna – w dotyku miły i gruby – tak jak lubię. Chwilę później naciągam je i sprawdzam czy nie prześwitują, a wzór nie rozjeżdża się – kolejne miłe zaskoczenie. Jednak po założeniu wcześniejsze podekscytowanie przeradza się w czarno-białą rozpacz – każdy pionowy pas zaczyna biec w inną stronę, wykrzywiając moje nogi w litery C, S, L, które zaczynają wyglądać jak leśne rozwidlenie ścieżyn. Myślę, że wersja spodni bardziej by mi odpowiadała, ponieważ wolałabym aby każdy pionowy pasek zachował swoje miejsce i swój prosty kształt, i nie wyglądały one jak leśne dróżki na moich nogach.





Nie mówię im nie, ale na razie ich zakup odkładam i stawiam na pepitkę – jako mój legginowy wybór na wiosnę 2013!

* * *

Which type of leggings you should choose in this season? I put this question myself, as the most fierce fance leggings.
Leggings fance advices: choose this one, which will suit to your style, don't blindly follow trends – because then you'll always just the wannabe, not the creator of his own style. Try to harmonize it with your figure, height, length and volume of the legs, bottom shape, color, which you wear and like the most, and the price that you are able to give for it.

I have my own '4 gold rules' to keep in mind when choosing leggings:
  1. The smaller and flatter bottom the more pattern you can wear – visually accentuate and give it shape.
  2. The longer legs the more animal pattern looks better.
  3. The wider thighs the more we focus on one color leggings, best classic - black - optically slimming our legs.
  4. The shorter legs the more longer leggings and heels.

In this season I put on a classic look: white and black. My choice for spring 2013 is leggings with pepitka pattern!  

                     ♥♥♥